środa, 28 stycznia 2009

Ocotal - Nicaragua

W samej stolicy Hondurasu nie ma nic ciekawego-jadac autobusem z jednego do drugiego terminalu przejezdzam przez centrum-blado wypada w porownaniu nawet ze stolica Gwatemali. Zaluje tylko, ze nie przyjechalem tu dzien wczesniej lub za 2 dni-w Hondurasie odbywaja sie teraz Mistrostwa Ameryki Centalnej w pilce noznej, a gospodarze nawet dobrze graja. O tym akurat sie dowiedzialem z gazety, w ktorej bylo tez przypomnienie wydarzenia sprzed 2 lat w Katowicach (2007rok) oraz informacja, ze jakis honduraski pilkarz wkrotce przejdzie z GKS Belchatow do Turcji. To tyle informacji z kraju :)
Okolo 13:30 opuszczam Tegu i jade do Danlí (60Lps). Zaczyna robic sie pozno i moge miec maly problem, by w ogole dzis dojechac do Nikaraguy ( a ja chcialem dzis zajechac prawie na poludnie tego kraju). W Danlí przesiadka i jade do La Frontery (15Lps). Jestem tu o 16:20-ostatni autobus do Las Manos (granica) odjechal 20minut temu...Pozostaje autostopowanie-przy pomocy miejscowej policji lapie stopa do granicy (po drodze kierowca zatrzymuje sie by pomoc koledze zmienic kolo-trace kolo 30minut), przekraczam ja (oplata przy wjezdzie Nikaragui 7$)-jest 18:20. Ostatni autobus do Ocotalu odjechal 20minut temu...Znowu niefart(to przez to kolo:)). Ale lapie stopa i jednak dojezdzam. Zatrzymuje sie w Hostelu La Ceiba (130 cordobas, 1$=19,5cordobas) i umawiam sie z José (ten sam gosciu, ktory mnie tu przywiozl), ze zawiezie mnie z rana w kierunku Managuy-stolicy kraju.
Stawiam sie przy hotelu, w ktorym mieszkal o 3:50, gdyz Josè ma wyjechac o 4. Pojawil sie jednak (a obawialem sie, ze dal dyla:)) i wyjezdza z bramy: jakos mam maly niefart, bo wyjezdza z przebita opona. Zapasowa tez przebita. Ja juz nie chce tracic czasu, bo znowu gdzies dzisiaj nie dojade i ide na terminal na drugi dzis autobus w kierunku Managuy (o godz. 5, pierwszy byl o 4). Wysiadam na skrzyzowaniu w kierunku Juigalpy, lapie szybko autobus do tego miasta i stamtad lapie kolejny do San Carlos. Ostatni odcinek 120km pokonuje w 5 godzin. Droga jest tragiczna. Przejezdzamy przez pola, na ktorych pasie sie bydlo-mozna o tych terenach powiedziec, ze sa jakby Dzikim Zachodem Nikaragui, gdyz sa kowboje, kupa koni, a dzieciaki bawia sie w zagrodach w denerwowanie bydla (zaczepiaja, byk goni, oni uciekaja-fajna zabawa). Po drodze krtoki postoj w restauracji i okazja, by sprobowac lokalnego piwka: przy takiej pogodzie lepiej wypic:) Dojezdzam do San Carlos i szukam jakiegos kwaterunku. Mam chyba przedsmak Kostaryki, bo dosyc duzo tu turystow-odzwyczailem sie od nich ostatnio. Po okolo godziny szukania (wszedzie albo zajete, albo nocleg powyzej 30$) znajduje spanie w Hotelu Costa Sur (300m od terminalu, 100 cordob). Samo miasto to miejsce tranzytowe do Kostaryki albo do El Castillo. Jest tez polozone nad Lago de Nicaragua-chcialem zobaczyc jak wyglada to jezioro z tejh strony, gdyz bede nad tym jeziorem po drugiej stronie w drodze powrotnej. Wrazenia? Leeee, brudna woda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz