poniedziałek, 12 stycznia 2009

San Ignacio (Cayo) - Belize

Po drodze mijam Belmopan-jedna z najmniejszych stolic Swiata. Mieszka tu okolo 10tys ludzi i stolica sie stalo po roku 1961, kiedy to huragan Hattie zniszczyl duza czesc owczesnej stolicy - Belize City. Wowczas to rzad postanowil zrobic cos w stylu Brazylii i przeniesc stolice do centralnie polozonego Belmopanu.
Zastanawia mnie z czego wynika bieda ludzi tego kraju i w koncu pytam sie kobiety obok mnie siedzacej, jakie sa realia zycia w tym kraju. Ludzie az tak zle nie zarabiaja-ona pracuje jako sprzataczka w ambasadzie i zarabia 500US$ miesiecznie (na reke). Ceny niektorych produktow nie sa az tak tanie, wiec? Okazuje sie, ze wielu ludzi po prostu nie chce pracowac i woli ukrasc niz pobrudzic sie praca. Po drodze mijam ekipe kolo 15 robotnikow budowlanych i patrzac jak oni pracuja dochodze do wniosu, ze ten kraj to za szybko nie bedzie mial nowych drog...
Szkoly sa panstwowe i prywatne. Te drugie sa prowadzone przez ksiezy, zazwyczaj metodystow i kosztuja 60US$ za miesiac od dziecka. Nie ma obowiazku sluzby wojskowej, bo jako takiego wojska nie ma-sa rozne rodzaje policji, ktora spelnia jego role.
Docieram do San Ignacio (Cayo) i jade taksowka do Parrot´s Nest, gdzie ma swoja siedzibe moj znajomy z CS Marcus-miejsce pieknie polozone w dzungli: juz od 6:25 zwierzeta, a glownie ptaszki nie daja spac. Co niektorym niespodzianke robia malpy, buszujac po dachach domkow w nocy.
Nastepnego dnia jedziemy na wycieczke-zrzutka na paliwo (wychodzi po 12US$) i zabieramy lacznie 9 osob do picupa. Szybko opuszczamy asfaltowa droge i przychodzi nam niezle sie pomeczyc na szutrowych drogach. Pierwszym celem jest duza jaskinia nad Rio on Cave-duza przestrzen, jakies stalaktyty. Glownym miejscem, gdzie mamy spedzic najwiecej czasu sa najwieksze ruiny Majow w Belize-Caracol (wejscie 15Bz$). Polozone w dzungli (86km od San Ignacio), trudno dostepne bez wlasnego transportu, stad tez malo turystow. Miasto jest z lat 300r.p.n.e. do 1150r.n.e. Czas swietnosci przypada na lata 650-700n.e. Mieszkalo tu wowczas okolo 150tys osob, czyli nie tak duzo mniej jak obecnie w Belize (kolo 250tys). Najciekawszym miejscem jest Caana-42metrowa piramida, do tej pory jedna z najwyzszych budowli kraju! Spedzamy tu kolo 3godz: duzo ciekawej roslinnosci (drzewa z kolcami, drzewa-konskie jadra), jemy termity (nie smakuja tak zle:)) i podziwiamy kunszt Majow. Jak w wielu miastach Majow tak i tu jest boisko do gry w pilke. Gra toczyla sie miedzy dwoma druzynami, a chodzilo o utrzymanie gumowej pilki nad ziemia: mozna bylo uderzac biodrami, udami, a takze kolanami czy lokciami. Gra czesto miala glebokie znaczenie religijne. Moze bylo to na zasadzie przepowiedni, wskazujacej, ktore z dwoch rodzajow dzialan powinno byc podjete. Ale najciekawsze bylo zjawisko po zakonczeniu gry. Najczesciej nastepowalo zlozenie ofiar z graczy jednej z druzyn. I uwaga: nie wiadomo do konca, czy byli to zwyciezcy czy tez pokonani. Bylo to ponoc wielki zaszczyt. Ja to dziekuje za taki zaszczyt...
Wracajac kapiemy sie w Rio on Pools z kilkoma malymi wodospadami, ale najciekawsze czeka nas na koniec-w miejscu, ktore nazywa sie Big Rock, plynie wodospad, ktory ksztaltem przypomina nasz wodospad Szklarki i najfajniejsze jest to, ze z wysokosci 7-8 metrow mozna sobie skoczyc do wody-frajda niesamowita.
Wracamy po 14godzinach podrozy do San Ignacio. Dzien byl niesamowicie udany. Nastepnego dnia jade z dwoma osobamiz CS, ktore rowniez zatrzymaly sie u Marcusa w kierunku granicy z Gwatemala. W tym celu bierzemy taxi wieloosobowe i za 5Bz$ docieramy do przejscia. Tam przy opuszczeniu Belize nalezy uiscic oplate 37,5Bz$ razem z jakims bzdurnym podatkiem turystycznym i juz mozna isc do odprawy gwatemalskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz