wtorek, 13 stycznia 2009

Semuc Champey - Guatemala

Trzeci dzien ciagle pada...Jadac ponad 9 godzin do Semuc widac, jak wyglada Gwatemala: dosyc sporo pol uprawnych (glownie kukurydza, plantacje kawy kolo Coban), pol, jakies lasy i gory. I widac biede, czyli domki z drewna, ludzi nie za bogato ubranych, itp. Muzyka w busach czy autobusach jest czasami nastawiana dosyc glosno, ale jest przyjemna dla ucha i da sie jej sluchac (nie to co w Iranie:)). Kierowcy nie za bardzo przestrzegaja przepisow, stanowiac zagrozenie i dla pasazerow, i dla ruchu.
W Coban kierowca robi ponad godzinny postoj wiec mozna udac sie cos zjesc i na zakupy. Docieram do Lanquin, gdzie sa o wiele wieksze mozliwosci jesli chodzi o spanie, ale ja z przesiadka jade do Semuc Champey. Dowieziony jestem do Hostelu El Portal (drugim popularnym tu jest Las Marias, nocleg 35dm)-oba miejsca ladnie polozone, nad rzeka u podnoza gor. Co jest tu ciekawego? Jeden z cudow natury-naturalny most ponad 300metrow nad rzeka, a na moscie kilka zbiornikow wodnych, w ktorych mozna sie wykapac (wejscie do parku 50Q). Ale przyjechalem tu glownie by wziac udzial w wycieczce do jaskini. Ide z rana (czwarty dzien pada-jakie to wkur...) z goscmi z mego hostelu (Niemiec, ktory jest w drodze ponad rok w podrozy dookola Swiata, dwojka Kanadyjczykow, Ameykanin) na druga strone rzeki i dogadujemy sie ze wycieczka ta bedzie kosztowac 60Q razem ze zjazdem na detce po rzece (dla klientow Las Marias to 40Q). Dostajemy po swieczce, nasz przewodnik Fernando (niedawno nauczyl sie mowic po hiszpansku, gdyz sporo tu ludzi nie zna tu tego jezyka, a znaja quechi) za paskiem od latarki wklada swieczki i podpalajac je przypomina diabla, ktory chce nas zaprowadzic do swoich czelusci. By tam dojsc najlepiej jest miec jakies obuwie (sandaly). Przy wejsciu informacja: kazdy wchodzi na wlasne ryzyko, a diabelek zaprasza :) Zapalamy swieczki i wchodzimy w glab, trasa ma miec poltorej kilometra. Najpierw spacerujemy po wodzie, pozniej po pas i test: wszyscy umieja plywac? Tak, to dobrze. Przeplywamy okolo 10metrow i sztuka jest by nie zgasic swieczki. nie bylo trudne...A teraz po drabince, ktora ciutke sie chwieje. Tez nie trudne. Kolejna drabinka i znowu z 10 metrow do przeplyniecia. Ale teraz po linie pod prad opadajacego na glowe wodospadu, teraz skok do gleobkiej wody i na koniec kolo 30 metrow do przeplyniecia i Fernando gra na formacjach skalnych spiewajac piosenke. Niezle. Swieczki juz gasna a tu trzeba wracac! Innej drogi nie ma i pokonujemy te same przeszkody tyle ze w innym kierunku. A na koniec splyw po detce po rzece-tu woda duzo zimniejsza niz w jaskini. Zabawa udana, polecam!
Biore bagaz z hostelu i jade najpierw do Lanquin (tu jest ogromna jaskinia do zwiedzenia), a potem do Coban. Jest kolo godz. 15 i dzwonie do znajomego z CS do Gwatemali City czy moge dzis przyjechac. Pozwolenie jest. Ale dla mnie najbardziej chodzilo o to, by potwierdzil, ze mistao po zmroku nie jest az tak niebezpieczne. Ma przyjechac, wiec jest ok. Duzo sie nasluchalem i naczytalem o stolicy tego kraju. Zdarzaja sie czeste napady na autobusy ktore docieraja do stolicy po zmroku (na ludzi napadaja kiedy sa dni wyplaty, kolo 15-ego i 30-ego, dzis jest 15-ty), 3 dni temu zabito kierowce ktory prowadzil autobus. I zaden napotkany turysta nie polecal by przyjechac tak pozno jak ja zamierzam do tego miasta. No trudno, wypadlo tak, ze sprobuje. A i w koncu przestaje padac (wiem ze to nudne, ale jaka satysfakcja)...

2 komentarze:

  1. Michal, ale jestes odwazny! Pozdrawiam, Ludmila

    OdpowiedzUsuń
  2. Michał w ramach praktycznych porad zorientuj się ile kosztują miejscowe karty SIM do telefonów komórkowych i jakie koszty rozmów gdy się kupi kartęLago Atitla , zarezerwuj z 3 dni -Darek K

    OdpowiedzUsuń