piątek, 20 lutego 2009

La Liberdad - El Salvador

Nastepnego dnia po wyspaniu sie ruszam na plaze nad Pacyfik. Jest to raczej ostatnia moja okazja do kapieli w tym zbiorniku wodnym, wiec chce z niej skorzystac. Jade autobusem nr 102 do La Liberdad (0,6$). W okolicach tego miasta jest sporo plaz, bardzo brudnych plaz, z wielka iloscia smieci. Ja wybieram sie na ponoc najladniejsza i najbardziej ulubiona przez surferow-playa El Tunco. Jest bardzo przyjemnie, bo jest piasek i mega duze fale. Jest tu tez mozliwosc pozyczenia deski. Spedzam troche czasu na kapieli i opalaniu sie i wracam do La Liberdad. W Salwadorze naprawde da sie zauwazyc duzo ludzi z bronia. Glownie tyczy to ochroniarzy, ale taka tez bron znajduje sie w prywatnych rekach. Amado, moj gospodarz jakos przez 56 lat swego zycia miszkajac w tym kraju nie spotkal jakis zorganizowanych grup przestepczych. A pierwsza informacja o tym, ze takie grupy istnieja odnalazl podczas wycieczkido Sztokholmu, gdzie w tamtejszej ksiegarni zobaczyl uzbrojone gangi, ktore tocza w jego kraju wojny miedzy soba. Tak wiec potwierdza sie pradwa, ze niekoniecznie to, co widzimy w mediach jest prawda. Najlepiej na wlasne oczy sie przekonac. To samo tyczy sie Iranu czy tez Iraku, w krajach, w ktorych niedawno bylem.
Wracam do Santa Tecla i ide do sklepu. Dzis ponownie podczas tej wyprawy mam zamiar przyrzadzic pierogi ruskie. Jest twarog, ale nie ma dobrej maki. Mam wybor miedzy maka z kukurydzy i ryzu. Wybieram ta druga, pozniej zalowalem, bo z pierogow nie wyszly pierogi, a polowe ciasta musialem wyrzucic. Ale i tak dla Amando smakowalo. Ide spac, a nastepnego dnia ruszam do stolicy i Suchitoto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz