środa, 18 lutego 2009

Leòn - Nicaragua

W stolicy Nikaragui goszcze tylko pare chwil. Przejezdzam przez miasto, ale nic charakterystycznego nie widze. Docieram do Israel Lewites, malego bazarku, skad odjezdzaja autobusy do Leon. Czekam kolo 30 minut na odjazd. Najpierw wchodzi gruba baba i wyje przeciagajac: cafeeee, cafeeee. Pozniej wchodza nastepni: woda, soki, komu woda, komu soki. Potem banany, jakies ciastka, kurczak z ryzem, gumy do zucia, orzeszki. Najlepiej to wszystko jest miec w reku by pokazac tym sprzedawcom ze sie tego nie potrzebuje. Niektorzy stoja nade mna i wrecz prosza: no kup to w koncu wreszcie! Ale ruszamy. Z przodu autokaru kolumna jak na dyskotece, z tylu rowniez. Kierowca podkreca glosnosc i ruszamy. Siedze posrodku, wiec mam niezle stereo. O zasnieciu nie ma nawet mowy. Dodatkowo zar wlewa sie do autobusu-jest kolo 37stopni. Dzis jeszcze w domu Carlosa ogladalem na Euro News wiadomosci, jak m.in. Niemcy wlcza z zima. Z perspektywy takiego ciepla jakie to nierealne :)
Po 2 godz. docieram do Leon i kwateruje sie w Hostalu Albuerge kolo kosciola San Juan (dm za 3$). Widze w zeszycie hostalu, ze przed chwila zakwaterowali sie jacys Polacy, wiec odnajduje ich i ucinam krotka pogawedke. Ide na zwiedzanie miasta. Tu rowniez zabudowa jest z czasow kolonialnych, wiec jest sporo ladnych budynkow i sporo ladnych kosciolow, z ktorych zapamietuje: Katedre, Iglesia La Recoleccion i San Juan. Zwiedzam tez wykrecone muzeum bohaterow tego kraju i wracam do hostelu. Tam spedzam wieczor gastronomicznie i ide spac wczesnie, gdyz o 4:30 robie sobie pobudke. Celem moim nastepnego dnia jest dojazd do Salwadoru. Ide na terminal i autobusem o 5:30 ruszam do Chinandega (1godz., 13cordobas). Stad od razu do granicy w Guasale (2godz. 25cordobas). Na grancy za rzeka zastanawiam sie czy w ogole isc sie odprawiac, bo i tak zadnych sladow w paszporcie nie ma, tylko trzeba placic jakies pieniadze. Nawet nie wrzucaja danych z paszportu w komputer. Jednak sluzba graniczna kieruje mnie do odprawy i zaczynam od odprawy honduraskiej. Tam place 3$. Pozniej kaza mi sie osprawic w okienku Nikaragui, ale ze tam jest pare osob i trzeba placic 2$, to sobie ide. Nikt mnie wiecej nie pokoi i zaraz za przejsciem wsiadam w autobus do El Amatillo (3.25$; 3,5h). Na granicy hondurasko-salwadorkiej rowniez staram sie nie odprawiac sie. Jedynie po stronie salwadorskiej gosciu ze sluzb granicznyc oglada moj paszport i zyczy mi milego pobytu. O godz. 14 jestem w Salwadorze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz