środa, 25 lutego 2009

Quetzaltenango (Xela) - Guatemala

Quetzaltenango-nikt nie wymawia calej nazwy tylko wszyscy mowia po prostu Xela (wym. Szela). Dlugo nie czekam na skrzyzowaniu w Los Encuentros, gdyz autobus juz stoi i czeka by zabrac pasazerow (20Q,2h). Mam kolejnego szalonego kierowce, ktorego brawura zostaje ukarana zepsuciem autobusu-wyciek oleju. Wiele razy na drogach, szczegolnie w Gawtemali widzialem stojace na boku autobusy, ktore czekaly na naprawe, badz holowanie. A ja myslalem-kiedy ciekawe mnie to spotka. No i spotkalo. Na szczescie nie musze jakos mocno nigdzie sie spieszyc, wiec czekam razem z innymi pasazerami na podmiane. Trwa to okolo 30minut. W koncu wsiadamy do autobusu i docieramy do Xela. Tam odnajduje szkole jezykowa Juana, ktorego bede gosciem dzisiejszej nocy (CS). W miescie jest wiele szkol jezykowych,w ktorych mozna uczyc sie jezyka hiszpanskiego. No i wielu turystow, ktorzy z tego korzystaja. Samo miasto nie jest powalajace, ale ladny jest glowny plac-Parque Centroamerica, wokol ktorego znajduej sie kilka ciekawych budynkow, m.in. katedra z bardzo ciekawa fasada. Spaceruje po miescie obserwujac mieszkancow na roznych bazarach, odwiedzam miejscowy cmentarz, ktory jest podobny do tego, jaki widzialem w Buenos Aires, z tym, ze ten ma bardziej zaniedbane nagrobki. Wracam do szkoly jezykowej Juana i spedzam wolny czas przed internetem. Miasto polozone jest na duzej wyskosci, 2335m.n.p.m., co powoduje, ze wieczor jest dosyc chlodny.Temperatura spada do 3 stopni Celcjusza; zimno, szczegolnie jak sie nie ma cieplych ubran:)
Okolo godz. 22 idziemy do domu Juana.
Nastepnego dnia wstaje o swicie, by ruszyc autobusem do La Mesilla, miasta granicznego z Meksykiem. Slonce leniwie wychodzi zza gor oswietlajac pomaranczowo wulkan Tajamulco, najwyzszy szczyt Ameryki Srodkowej o wysokosci 4220m.n.p.m. Terminal znajduje sie w tej samej Zonie, czyli strefie , w ktorej mieszka Juan. Miasta w Gwatemali sa podzielone na Zony, przy pomocy ktorych mozna latwo sie poruszac po miescie. O godz.7 ma ruszyc autobus do La Mesilli przez Huehuetenango, w skrocie nazywane Huehue. Jednak na 2 minuty przed godz. 7 kaza wszystkim wysiasc, bo autobus jedzie po jakas grupe na wycieczke. Za 10 minut przyjezdza kolejny i o godz. 7:30 ruszamy. Najpierw toczym sie badzo powoli pzez miasto zbierajac kolejnych pasazerow i w koncu ruszamy. Zagladam do dzisiejszej prasy, a na pierwszej stronie informacja, ze w dniu wczorajszym w Gwatemali zginelo 27osob w wyniku roznych strzelanin: o godz. 10:20 zginal kierowca i jego pomocnik, ktorzy zostali zastrzeleni w momencie jak wyjezdzali z terminalu w stolicy w strefie 5. W miescie do ktorego jade, Huehue, miala miejsce inna strzelanina miedzy mafia narkotykowa a policja, w ktorej zginely 3 osoby. I tak dalej... Rzeczywiscie, Gwatemala moze byc niebezpieczna w niektorych miejscach, nawet w godzinach porannych.
Mialy byc super widoki z Xela do Huehue, a byly takie sobie. Przewodnik poisuje ta droge jaka jedna z najlepszych w tym kraju. Nie byla zla, ale myslalem, ze bedzie lepsza.Po przejechaniu kolo 4,5h (40Q) docieram do La Masilly. Tam ide kolo 800 metrow do budki granicznej po stronie gwatemalskiej. Cos tam pogranicznik sprawdza w komputerze. To troche mnie przestraszylo, bo w komputerze mnie nie ma (nie zatrzymywalem sie na odprawe przy wjezdzie), ale i tak dostaje pieczatke wyjazdowa bez oplat. Zaraz za budynkiem, przebijajac sie przez uliczny market, docieram do postoju taxi wieloosobowego, gdzie za 6pesos przejezdzam 3km do odprawy meksykanskiej. Tam pokazuje karte turystyczna z podwojnym wjazdem (opuszczajac Meksyk dostalem taka pieczatke) i dostaje wjazdowy stempel. Jestem w Meksyku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz